niedziela, 18 marca 2012

sobota, 17 marca 2012

połamane wiatrem czasem
na wskroś półnagie obolałe
ostane w sadzawce po kostki
zbroczone skrzepniętą krwią

do dna wypijam bezczelnie
haniebnie chłepcząc aż do zachłyśnięcia
chwilą się rozpływam, wolniej i wolniej
do ostatniej kropli krwi
zatapiam się w bezkresnej połaci spokoju…

środa, 17 sierpnia 2011

przez łzy Goliata spływające po policzkach...

Kiedy panował czas unikania, udawania, kłamanej obojętności i szczerej nienawiści, byliśmy sobie obcy. Nieznani sobie, jak nigdy dotąd, niczym dwoje przechodniów mijających się na zatłoczonej ulicy miasta. Ironiczny los, z uśmiechem na ustach, zamienia płaszczyzny, obszary swoich zainteresowań. To, co wcześniej było sensem, dziś jest tylko popłuczyną po kolejnej wyprawie, znowu nie do tego parku. Gwiazdy zgasły, stokrotki przestały rosnąć, słońce przestało świecić. Ptaki zawisły w próżni.

Goliat dziś płacze. Goliat budzi się na nowo do życia. Goliat zmartwychwstał...

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

I wear my sunglasses at night, czyli absurdalnie i z podtekstem. O Judaszu.

Judas.
To był jego ostatni dzień. Dzień, w którym zdradził po raz trzeci; dzień w którym pożegnalnie patrzeliśmy na zachodzące słońce.
Metafora. Melancholia, że coś się kończy, a dzień się już nigdy nie powtórzy, znika bezpowrotnie.
Kiedyś była nadzieja, dzisiaj nie ma nawet żalu, smutku, nie ma nic, prócz obojętności.
Pozostała jedynie odrobina wiary w to, że we wschodach słońca i porankach kiedyś, towarzyszyć będzie skrzydlaty anioł, unoszący nas, ponad horyzont...wysoko, ponad obłoki...już na zawsze.

wtorek, 26 lipca 2011

Rozmyślania tutejsze vol. 2

Przyczajony niczym lew na polowaniu strumień błękitnej wody o kojącym, bezbolesnym szeleście, przywołuje na nowo i odkrywa połacie czegoś, co zostało sponiewierane, zatracone i zakurzone.
Te kropelki w strumieniu płyną raz szybciej, raz wolniej, ale wciąż w tym samym kierunku, podążając w nieznane, bez celu i nie znajdując ujścia ku samodzielnemu istnieniu (na ogół). Jedne brudne, transportujące totalny kibel światopoglądowy, inne czyste jak łza, narażone na hańbę i utratę swej godności.
Strumień. Mechanizm. Kółka zębate.
Sens egzystencji, gdzie jest sens?
Ja wiem.

sobota, 18 września 2010

Jak Feniks z popiołów.

Bywają i takie dni, gdy z dna, czeluści najgłębszych, najczarniejszych i dawno zapomnianych, na nowo pojawia się cień, na fundamencie sponiewieranych zgliszczy przeszłości. Powraca coś, co dawno umarło i zostało zapomniane, a co było motorem wszelakich onegdaj działań. Logika i realizm każą konsekwentnie podążać drogą niedowierzań i stale mieć się na baczności, będąc 24h na dobę, w stałej gotowości i psychicznym oczekiwaniu na kolejną klęskę.  Podświadomie więc, każdy najmniejszy sygnał przeradza się czerwony alarm bojowości i armia rusza do ataku.
Podświadomość zniszczyła nadzieję.
Być może kiedyś...jak Feniks z popiołów.